luźne nieuzasadnienie

nieuzasadnienie mijających sekund, które jak wiertła, stalowe i ciężkie, robią dziurę w całym, ale ja, wzbraniam się od placów budowy, siadam na dużym parapecie (którego nie mam, ale lubię myśleć, że mam) i wracam tam, gdzie zostawiłam ostatni posmak ciebie, tak, skoro jest dobrze to trzeba się uśmiechać, taka sama logika jak wtedy, gdy dzwoni budzik i trzeba wstać. ale ja teraz uśmiecham się naprawdę, nawet bez budzika. hej, jest okej. kilka luźnych szotów, nieskładnych skojarzeń ubranych w to i owo z ostatniej niedzieli, kiedy to Matt odwiedził Klodię. nie w moim "stylu", od dawna miałam ochotę na takie coś.



gratis w postaci Matta z miną słodkiego szczeniaka nr 124:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz